2009-07-12 - 2009-07-19
Podróż Bratanków wojaże po kraju Bratanków
jaskinia baseny termy ruina zamek tuff widoki wzgórze skansen połowcowie kuchnia gulasz sissi stolica barok secesja bohema artyści szczyt przekaźnik telewizyjny góry uzdrowisko warownia kamienne morze bazylika sobieski parkany minaret starówka romowie podsumowanie ocena wnioski z dzieckiem jeziora miasto park narodowy wieś przyroda rozrywki zwyczaje
Opisywane miejsca:
(434 km)
Typ: Blog z podróży
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Robercie, wiele miejsc przypomniałeś mi z wcześniejszych wojaży. Bardzo kwiecista opowieść, choć nie jest łatwo ją czytać :) Ale doceniam Twój styl.
Dzięki za ciekawą relację.
Pzdr/bARtek -
I ja początkowo planowałem odpuścić Budapeszt, niemniej ostatecznie uznałem,że węgierskie wojaże omijające szerokim łukiem stolicę, wszem i wobec wielbioną, byłyby w pewien sposób niekompletne. Bez odwiedzenia stolicy nie mógłbym snuć własnych sądów na temat kraju madziarskiego, wszak czymże jest tort bez przysłowiowej wisieńki.
Samochód w mieście rzeczywiście nie jest dobrym pomysłem. Nasz stał cały czas na parkingu hotelowym, więc nie stanowił zbytniego problemu.
Miejsca, które wymieniłeś rzeczywiście warte są odwiedzin, mnie szczególnie ujęła twierdza w Boldogkőváralja. Do listy tej dodałbym również przepiękny Eger oraz malowniczą, być może zbyt skromnie tu opisaną, miejscowość śródgórską Lillafured - naprawdę warto ją odwiedzić.
Z tą sympatią jest różnie, czasem trzeba jej trochę na siłę szukać, być może problemy, Węgrami targające aktualnie, mają na to wpływ. Niemniej zwłaszcza w małych miejscowościach - jak choćby Hollókő, sympatię miejscowych da się odczuć. -
I ogólnie: trasa bardzo ciekawa. Raczej odpuściłbym sobie Budapeszt i zostawił na oddzielną wizytę (w mieście samochód nie jest potrzebny, a wręcz przeciwnie). Najbardziej zachęciłeś mnie do Hollókő, Somoskő i Boldogkőváralja. Ale na Węgrzech najbardziej interesuje mnie akurat część przez Ciebie pominięta, czyli wschód. Czy sympatia do nas wśród Madziarów nadal istnieje? Bo z tego co wiem, to w latach 80-tych różnie z tym bywało ;-).
-
Etapy 12 i 13. Oba miasta są warte zobaczenia. Przy czym Szentendre jest bardziej turystyczne i takie lekko zalatujące cepelią. Mówiąc krótko (przynajmniej latem) żyje z turystów. Ale naprawde malownicze i pozbawione socjalistycznych 'upiększaczy terenu'. Esztergom z kolei na mnie zrobił wrażenie zapyziałego, prowincionalnego miasteczka z przeskalowaną na jego tle - ale pięknie położoną - bazyliką. Potwierdzam piękny widok z kopuły bazyliki. Natomiast wszystkich tam udających się przestrzegam: 1) nigdy nie jedźcie pociągiem z Budapesztu do Esztergomu (chyba jest polski egzonim - Ostrzyhom). 2) za żadne skarby nie jedźcie autobusem z Esztegogom (Ostrzyhomia) do Szentendre.
-
Dzięki za miłe słowa. Polecam dogłębniejsze zwiedzenie Budapesztu niż mnie było dane. Głownie podążałem tropem zabytków Budy, a miasto ma jednak zdecydowanie więcej do powiedzenia.
-
Etapy 10 i 11. Jak pamiętam Gödöllő jest ciekawe, ale cena wstępu w połączeniu z opłatą za filmowanie i foty zdecydowanie przeszacowana. Z kuchni węgierskiej dużo bardziej od porkoltu, po którym trzeba się smarować od wewnątrz Unicum ;-), smakowały nam np. zupa rybna halaszle czy na deser Gundel palacsinta ;-). Budapeszt z kolei budzi nasze mieszane uczucia - miasta coraz bardziej zaniedbanego i coraz mniej wielkomiejskiego. I Twoje (i nie tylko) zdjęcia to potwierdzają. Ale z punktu widzenia wycieczki z dziećmi to trasę po mieście wybrałeś optymalną :-)
-
Robercie,
chcialabym byc takim dzieciakiem, ktorego zabierasz na wyprawe :)
Majowe podrozowanie rozpoczne od Krainy Bratankow ... -
Po etapach 7-9 - dla mnie chyba najciekawszy fragment. Zapuszczenie zabytków przez Madziarów mnie nie dziwi. Ich stolica z każdą kolejną nasza wizytą wygląda na coraz bardziej zaniedbaną. Ale ruiny ciekawe a wieś Połowców wygląda niezwykle zachęcająco :-).
-
Szkoda, ze ja takiego wujka w dzicinstwie nie mialem :-) Bardzo mila podroz. Dzieci, domyslam sie, byly w siodmym niebie - ja bym byl!! Przyjemnie mi bylo powspominac ten maly fragment Wegier, ktory znamy wspolnie. Kawal dobrej lektury!
-
Nasi rodacy dalej tłumnie odwiedzają Węgry, równie popularnym dla nas miejscem jest też Eger. O winie zbytnio nie chciałem się rozwodzić, wszak kto to widział się nad nim rozpływać w obecności bratanków :) Trochę o węgeierskich winach nadmieniłem w epilogu.
-
Po etapach 4-6 - no właśnie - jakoś mało o winie z Egeru i okolic - lekki niedosyt bo ... nie narobiłeś mi smaku ;-) Eger z Twjejrelacji przypominam mi typowe miasta imperium Habsburgów z wszechobecnym barokiem jako niemal jedynym stylem. Zaskoczyłeś mnie naszymi rodakami w Miszkolcu - myślałem, że jeżdżą tylko do Hajdúszoboszló ?
-
Odnośnie poszczególnych komentarzy :
- Hopperku - sam mam niebagatelny problem z owym zwierzątkiem, od przewodnika wyciągnąłem, że, tak zrozumiałem, jest to jakiś żuczek czy coś podobnego, a poszukując wiedzy na jego temat w internecie,nic nie mogłem znaleźć. Wszyscy piszą, że owo coś tam jest, ale nikt nie wie do końca co to jest i jak to się je :)
Palinki nie smakowałem, ale choćby słynne eger bikavri już tak, w przeszłości także najsławniejsze węgierskie wino - tokaj. Polecam z kolei węgierskie piwo, zwłaszcza Soproni, jest całkiem smaczne.
- Węgry polecam, głównie z powodów, o których już w tekście, a zwłaszcza jego epilogu pisałem. Teraz nie jest chyba najlepsza pora na wojaże węgierskie, podejrzewam, że wiosna może być tam niezwykle pociągająca. Piękne górskie okolice, kwitnące drzewa morelowe, no i nieobecność wysokich, upalnych temperatur. -
Znakomita wyprawa-równie znakomicie pokazana i opisana.
-
Tufy, bazalty, kras - ile tu atrakcji geologicznych! ;-) Super podróż i świetny opis. Zaraz się pakuję i jadę na Węgry! :-)
-
Po prologu i dwóch pierwszych etapach - zaczęło się ciekawie. Co to jest ślepy biegacz węgierski? I czy zakupiliście na miejscu może jakąś barak palinke albo miejscowe wino?
-
Słyszałem o niej, ale nie miałem okazji czytać. Postaram się to nadrobić, zwłaszcza po Twoim jej zarekomendowaniu.
-
Dokończyłem ;-). Polecam Ci książkę Krzysztofa Vargi "Gulasz z turula". Doskonała :-).
-
lubię czytać te Twoje opowieści Robercie :) wspaniałą podróż! pozdrawiam:)
-
Kuniu :
Jak to brzmi po węgiersku napisałem w relacji. Węgry polecam odwiedzić, dlaczego również napisałem.
Arnoldzie :
Zapraszam na małe wojaże po kraju bratanków :) -
Imienniku, na razie plus na podróż oraz budapeszteńskie. Ale z przyjemnością powrócę na Twój profil kontynuowac wędrówki z bratankami u bratanków :-))
-
Zamkowy Robert ;)
Hmm, mieliśmy w pracy pracowników węgierskich - firma zewnętrzna. Ugościliśmy ich, powiedzieli nam po węgiersku: "Polak, Węgier - dwa bratanki!" ale nie pamiętam już jak to było :( Bardzo sympatyczni ludzie, po rozmowach z nimi nabrałem ochoty zwiedzenia Węgier. Mam nadzieję, że kiedyś się uda..
Gdyby nie Twoj opis pewnie nie trafilibysmy do Boldogkőváralja (kurcze, jak to sie wymawia ?!), choć widziałam zdjecia, nie wiedziałam, gdzie tego szukać.
Ja wlasnie spisuje nasza podroz po Wegrzech, wrażenia nieco odmienne od Twoich.